piątek, 1 grudnia 2023

Rozdział 20


Konfrontacja 

Po wyjściu z mieszkania wynajmowanego przez studenta skierowała się do domu. Potrzebowała przestrzeni, którą tylko samotność mogła jej dać. Ponownie poczuła się zmiażdżona, pochłonięta, przeżuta i wypluta, aczkolwiek nie miała siły liczyć, który to z kolei raz. Jednak już nie płakała. Najwidoczniej z czasem nabrała do tego wprawy i oswoiła się z bolesnym uczuciem.

Aczkolwiek, czy do czegoś takiego można się przyzwyczaić?

Sakura zostawiła samochód w garażu, a potem skierowała się do łazienki. Wzięła gorący prysznic, zmywając z siebie resztki smutku i trwogi. Była zmęczona sprawami, które wkradły się do jej życia i już praktycznie stały się rutyną.

Nie usłyszała dźwięku telefonu, dopiero wchodząc do kuchni, zobaczyła nieodebrane połączenie na wyświetlaczu. Naruto.

Wzięła aparat do ręki i wykonała połączenie. Nie mogła wiedzieć, jaki był powód jego kontaktu, lecz miała co do tego złe przeczucie. Uzumaki odebrał po kilku sygnałach.

Sakura?

— Dzwoniłeś — odpowiedziała, opierając się o kuchenną szafkę. — Przepraszam, brałam kąpiel i nie słyszałam dzwonka.

Nic się nie stało. 

W tonie Uzumakiego wyczuła jednak nutkę pretensji i jakąś dziwną aurę tajemniczości. Westchnęła cicho.

— Coś się stało?

—  Czy moglibyśmy się spotkać?

— Wpadniesz do mnie? — zapytała. — Niezbyt mam siłę wychodzić z mieszkania, zwłaszcza że dopiero skończyłam się myć.

Choć nie było jej to na rękę i niezbyt miała siłę na spotkanie, Naruto dał do zrozumienia, że nie da się tak łatwo zbyć. Hatake znała go już na tyle dobrze, by być pewną. Uzumaki nie odpuści.

Ostatecznie obiecał przyjechać za chwilę, co w przetłumaczeniu ich znajomości, do godziny czasu. Mecenas zrobiła sobie wiśniowej herbaty i upiła łyk, starając się nie wybuchnąć płaczem. Nie chciała, aby przyjaciel zobaczył ją w takim stanie. Zwłaszcza że wciąż był pewny, że Kakashi jest jej niezbyt wiernym mężem.

Kłopot był jednak w sprawie postrzegania przez Uzumakiego, Ino. Naruto, zresztą jak Hinata, nie wiedzieli nic o romansie między najlepszą przyjaciółką a mężem. A może wiedzieli?

Sakura już niczego nie była pewna. Zaczęła się gubić w tym, co jest prawdziwe, a co złudne. Przez tyle lat była mamiona obietnicami i zapewnieniem, że jest najważniejszą kobietą w życiu swojego męża. Jak widać na próżno.

Herbata zdążyła wystygnąć, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Momentalnie podniosła się z miejsca i skierowała do wyjścia. Przez judasza zauważyła blond czuprynę detektywa i przekręciła zamek.

— Wyglądasz okropnie — powiedział na wstępie, nim zdążyła się odsunąć.

— Też miło cię widzieć — odpowiedziała, siląc się na uśmiech.

Naruto przytulił przyjaciółkę, a potem prostując ręce, popatrzył na kobiecą twarz. Jego szafirowe tęczówki przybrały dziwno mętny kolor, a na końcu westchnął.

— Co się stało?

— Nic — mruknęła.

— Znam cię na tyle, by wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Nie odbiegaj wzrokiem, tylko się przyznaj.

To był ten moment, w którym Sakura miała ochotę rzucić w ramiona przyjaciela i wypłakać wszystko, co dobre i złe. A tego ostatniego było aż nadto w jej życiu.

— Kakashi mnie zdradzał — powiedziała, choć ledwo powstrzymywała szloch.

— Ach — wydobył się dźwięk z gardła detektywa.

— Daruj sobie — wtrąciła Sakura. — Wiedziałeś o tym od dawna. W sumie… Ciężko było nie widzieć…

— Sakura posłuchaj…

Hatake poczuła, jak przyjaciel bierze jej dłonie i nakazuje spojrzeć w oczy. W szafirowych tęczówkach odnalazła pewnego rodzaju siłę, jaką przyjaciel chciał jej przekazać.

— To prawda, sama mi powiedziałaś — przypomniał spotkanie, w którym adwokat wydukała swój sekret. — Jednak jesteś zbyt dobrą osobą, abyś miała się nim przejmować. Znam cię i to o wiele lepiej niż myślisz. Twarda z ciebie kobieta.

Poczuła jak Uzumaki przyciąga ją bliżej i obejmuje ramionami. Wdychała znajomy i przyjemny zapach, zamykając oczy. Słyszała mocno bijące serce przyjaciela.

— Kakashi — wyszeptała. — Kakashi zdradzał mnie… — Kolejny szloch. — Kakashi i Ino…

Przez moment poczuła, jak uścisk stał się lżejszy, a potem poczuła na czubku głowy pocałunek Naruto. Najwidoczniej detektyw był poruszony.

— Jak to?

— Widziałam dowody… — zasiorpała nosem, wtulając się mocniej w pierś mężczyzny. — Kakashi odwiedzał Ino, zazwyczaj wtedy, gdy wracał z delegacji…

— O jakich dowodach mówisz?

— Choćby nagranie z kamery — westchnęła. — Tej, którą przeglądaliśmy. Podjeżdżał pod posesję i wchodził. Całowali się i… — urwała, czując kolejny wybuch płaczu.

— Skąd je dostałaś?

Przez moment poczuła w jego głosie nutkę irytacji i obawy. No tak, Naruto ciągle powtarzał, że nie powinna zbliżać się do Sasuke. Możliwe, że miał rację. Najprawdopodobniej tak i to bolało Sakurę najbardziej.



Obecny adres zamieszkania męża znała i odnalazła bez trudu. Wystarczyło mieć choć trochę inteligencji, czego nigdy jej nie brakowało i sprytu. Po wyjściu z urzędu, w którym spędziła o wiele za dużo czasu, niż powinna, czuła się może nie dobrze, ale przynajmniej lepiej niż dotychczas. Złożone dokumenty zwiastowały koniec, aczkolwiek Sakura pomyślała, że to też był początek.

Nowego etapu w życiu.

Wsiadła w samochód, odpaliła silnik i skierowała się w stronę jednego z nowoczesnych osiedli. To właśnie tam Kakashi przebywał i chwilowo pomieszkiwał, między swoimi delegacjami do Tokio.

Zaparkowała na miejscu, które najwidoczniej na nią czekało. Pośród wielu samochodów znalazła idealnie pasujące i wystarczające na niewielką toyotę. Wysiadła z pojazdu, kluczem zamknęła i usłyszała charakterystyczne “piknięcie” obwieszczające, że samochód jest bezpieczny. Tamtego dnia było pochmurno i deszczowo, jednak w tamtym momencie niewielkie promienie przebijały się przez gęstwinę szaro burych chmur.

Z początku Hatake rozglądnęła się nerwowo po okolicy, jakby się czegoś obawiając, lecz z każdym krokiem ponownie wróciła jej pewność. Do klatki weszła dzięki uprzejmości wychodzącego mężczyzny, który uśmiechnął się do niej i przytrzymał drzwi. Podziękowała skinieniem głowy. Potem wyjechała windą na piąte piętro i podeszła do odpowiednich drzwi z numerem pięćdziesiąt trzy.

Zapukała.

Nie musiała czekać zbyt długo, ponieważ już po minucie otworzył jej mąż.

— Sakura?

Na jego twarzy dostrzegła zdziwienie, lekką obawę i… Konsternację pomieszaną z przerażeniem. Jednak nie sprawiło to większego wrażenia na adwokat. Tym bardziej, gdy po chwili do eleganckiego korytarza weszła brązowowłosa kobieta. Sakura znała jej twarz, to asystentka, Rin Nohara, siedząca i całując jej męża w tej nieszczęsnej restauracji.

— Co się stało, Kakashi? — mecenas usłyszała jej głos.

Jednak kiedy zobaczyła różowowłosą żonę sędziego, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Fakt, zniszczenie małżeństwa mogło być jej małym sukcesem, aczkolwiek Sakura postanowiła po prostu o tym nie myśleć.

W końcu to była kolejna głupia kobieta, która wpadła w sidła znanego w prawniczym świecie Kakashiego Hatake.

— Sakura? — powtórzył siwowłosy.

Teraz dopiero zobaczyła, że miał na sobie ręcznik, a na jego ramionach spoczywały wielkie krople wody.

— Nie zajmę ci więcej niż pięć minut — powiedziała pewnym tonem.

— Może wejdziesz?

— To nie będzie konieczne — odparła, odsuwając się od wyciągniętej dłoni męża. — Właśnie wracam z urzędu. Złożyłam w nim papiery rozwodowe.

Na twarzy Kakashiego zobaczyła zdziwienie i smutek. Natomiast sama była z siebie zadowolona.

— Wolę byś się dowiedział ode mnie, niż jutro od listonosza.

Nim zdążył coś odpowiedzieć, Hatake odwróciła się tyłem i skierowała do windy. Nie miała najmniejszej ochoty przerywać sędziemu w jego miłosnym uniesieniu, ani słuchać tłumaczeń i próśb.

Było na to stanowczo za późno.

— Sakura, poczekaj!

Poczuła na swojej dłoni jego dotyk. Kakashi złapał przegub nadgarstka, chcąc zatrzymać ukochaną. Poczuła szarpnięcie, a potem uścisk jego ramion.

— Kochanie — wyszeptał, zbliżając twarz.

Przez moment patrzyła w jego oczy, brązowe, hipnotyzujące. A potem, wyrywając się z transu, uderzyła policzek męża.

— Nie nazywaj mnie już tak — odpowiedziała, wyrywając się z uścisku.

Ponownie odwróciła się i odeszła, wsiadając do wezwanej windy.

Miała serdecznie dosyć tego życia, które niczym domek kart, osunęło się spod nóg, powodując żal, gniew i trwogę.





2 komentarze:

  1. Dobra... Kakashi tu jest niezłym bałaganem, ale ten fanart wygrał życie. Matko! Jaki on przystojny! XD

    Co do rozdziału... Nigdy nie lubiłam Rin, więc w sumie cieszę się, że tu też się nie muszę zmuszać do jej lubienia :D

    W każdym razie... Kakashi -.- Jak możesz w ogóle jeszcze odzywać się do Sakury po czymś takim? Nie masz za grosz wyczucia -.-

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥