piątek, 20 stycznia 2023

Rozdział 6

 
Śmierć

Sakura uspokoiła się dopiero po upływie godziny. Prócz nieoczekiwanego spotkania, które mimowolnie spowodowało mętlik w jej głowie, przed wejściem do domu, spotkała znajomego detektywa. Sai Sato najwidoczniej oczekiwał jej przybycia, ponieważ zajmował miejsce kierowcy w zaparkowanym przed posesją służbowym samochodzie. Kiedy Hatake chciała otworzyć bramę, dłonią pokazał, że muszą porozmawiać.

Pokiwała głową, dając niemy znak, aby wjechał za nią w głąb posiadłości. Nie wiedziała, czego może od niej potrzebować, możliwe, że dostał sprawę związaną z jej profesją. Niejednokrotnie spotykali się na sali sądowej i współpracowali.

Detektyw Sai Sato przez wzgląd na odejście Naruto z policji, awansował na jego miejsce. Był głównym komisarzem w wydziale zabójstw.

Zaparkowała w garażu i chwyciła za leżącą na siedzeniu pasażera torebkę. Następnie biorąc głęboki wdech, otworzyła drzwi.

— Co detektywa do mnie sprowadza? — przywitała się, wychodząc na podwórko.

— Wolałbym nie rozmawiać na zewnątrz — odpowiedział ponuro, jednak Hatake dostrzegła w jego tonie jakiś ukryty dramat.

— Zapraszam w takim razie do środka.

Kluczem otworzyła drzwi i wskazała, aby mężczyzna wszedł. Sato zawsze był ponury i posępny. Zazwyczaj trzymał się ściśle określonych reguł i zasad. Nie przeszkadzało to Sakurze, zazwyczaj podczas ich współpracy szanowała takich towarzyszy. Sprawa mogła zostać załatwiona konkretnie, bez niepotrzebnego roztrząsania.

Położyła klucze na stole i odsunęła krzesło przy wyspie.

— Napijesz się czegoś? — zapytała, sięgając po karawkę z wodą.

— Dziękuję, ale nie.

— To, co cię sprowadza?

Sai Sato chwilę milczał, a jego wzrok nie zdradzał niczego. W porównaniu do Uzumakiego, Sakura nie potrafiła go rozszyfrować. Sato był dla niej zagadką. Przeciwnością Naruto. Z twarzy Uzumakiego można było wszystko wyczytać. Sai przestrzegał reguł, Naruto je naginał. Obydwaj byli cennymi komisarzami dla miejscowej policji, jednak przyjęli różne sposoby pracy.

— Ino Yamanaka została znaleziona martwa w swojej posiadłości — powiedział jednym tchem, bacznie obserwując twarz Hatake.

Sakura nie wiedziała, czy dobrze usłyszała. W jednym momencie poczuła się, jakby ktoś obuchem uderzył ją w głowę. Szeroko otworzyła oczy, by następnie próbować złapać miarowy oddech. Czuła mocne kołatanie serca, osunęła się na krzesło. Musiała przytrzymać blatu, inaczej zemdlała by w salonie.

Nie mogła uwierzyć. Nie mogła, albo nie chciała.

— Jak to? — zapytała słabo, gdy dotarło do niej, że wciąż jest w salonie, a naprzeciw niej siedzi komisarz.

— Znaleziono ją dzisiaj rano — powiedział. — Leżała w wannie. Jej gosposia zatelefonowała na komisariat i zgłosiła całe zajście.

— Utopienie?

— Była cała zakrwawiona. Najwyraźniej podcięła sobie żyły i zasnęła w wannie wypełnionej gorącą wodą.

Istniały dziesiątki sposobów, aby zabić i przez lata doświadczenia Sakura przyswoiła sobie całą wiedzę, a nawet niejednokrotnie podczas prowadzonych spraw te sposoby widziała. Nie musiała być świadkiem, by zrozumieć, że przyjaciółka nie miała najmniejszych szans na przeżycie.

— Nie rozumiem — wyszeptała. — Przecież…

— Wiem, że byłyście przyjaciółkami. Pomyślałem, że powinnaś się tego dowiedzieć ode mnie.

— Dziękuję, jednak nie potrafię tego zrozumieć.

— Co masz na myśli?

Sakura na chwile umilkła. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć mężczyźnie. Była u Ino. Yamanaka nie wyglądała, jakby chciała popełnić…

— Podejrzewasz morderstwo?

— Wygląda na samobójstwo — Sai złączył dłonie i zaczął nerwowo strzelać kostkami. — Czy ty uważasz?

— Wczoraj wróciłam od Ino — powiedziała Sakura, konfrontując się ze wspomnieniami. — Wyjechałam od niej po trzynastej. Nic nie zwiastowało, aby chciała targnąć się na swoje życie.

— Zabójstwo?

Sakura popatrzyła raz jeszcze na twarz Sato. Ciemne oczy błyszczały niebezpiecznie, jakby dotarła do nich możliwość osób trzecich.

— Powiedz mi wszystko co wiesz — dodał.

— Razem z Ino chciałyśmy spędzić razem weekend — zaczęła powoli. — Przyjechałam do niej w piątek, wieczorem. Obejrzałyśmy film, napiliśmy się wina. Ino opowiadała o pracy i życiu.

— Co o nim mówiła?

— Że jest za krótkie, aby przejmować się mężem.

Sai uniósł brew, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Zaintrygował go ten temat.

— Ino rozwiodła się — dodała szybko.

— Podejrzewasz byłego męża?

Hatake przyłożyła palec do policzka, zastanawiając się.

— Wątpię — powiedziała. — Z tego co wiem, wciąż przebywa za granicą. Nie mają z Ino kontaktu. Sama Yamanaka nie chciał go mieć.

Komisarz westchnął. Najprawdopodobniej toczył jakąś batalię w myślach. Gdyby nie wcześniejsze doświadczenia, Sakura nie wiedziałaby, co jest na rzeczy. W końcu przez lata nauki i dzięki dodatkowym zajęciom z psychologi kryminalnej, potrafiła zrozumieć ludzkie gesty. A raczej te, które zwykłej osobie nie wydawałby się podejrzane.

— Dziękuję w takim razie za rozmowę — Sato wstał od stołu, zasuwając za sobą krzesło.

— Sai! Jakbyś…

— Z uwagi na dobro śledztwa nie mogę — wtrącił, wchodząc do korytarza. — Dobrze o tym wiesz, że trzymają mnie procedury.

— Przecież nie podejrzewasz chyba mnie?

— Tyle rzeczy już widziałem, że nie mogę i tego wykluczyć.

Usta Sakury wykrzywił grymas. Zdawała sobie sprawę, że w pracy detektywa wszystkie poszlaki są tak samo ważne. Hatake była w weekend u przyjaciółki, a to ostatni moment, gdy Ino była jeszcze żywa.

Sato pożegnał się z gospodynią i wyszedł z budynku. Kluczykiem otworzył samochód, do którego wsiadł. Natychmiast Sakura usłyszała ryk silnika i patrzyła jak komisarz odjeżdża. A w szmaragdowych oczach pojawiły się łzy.



Trasę do przyjaciół znała na pamięć. Nie musiała patrzeć na drogę, wszystkie ruchy wykonywała automatycznie. Oczywiście starała się uważać, aby przypadkiem z nikim się nie zderzyć, ani tym bardziej nie potrącić. Mijała szkołę, do której uczęszczała będąc małą dziewczynką, muzeum Chram Atsuta, urząd miasta w którym odbywała przez semestr zajęcia, kampus uczelni Nagoya Gakuin University, na której pracowała oraz zabytkowy zamek Nagoya wybudowany w tysiąc sześćset dwunastym roku.

Dzielnica Atsuta, w której mieszkali państwo Uzumaki, znajdowała się środkowej części miasta. Była jedną ze starszych dzielnic, lecz mieszkania i domy były tam przesiąknięte piękną tradycyjną japońską architekturą. Sakura wielokrotnie powtarzała, że gdyby nie wybrała kierunek prawniczy, chciałaby zostać architektem.

Zaparkowała na wolnym miejscu i wysiadła z samochodu. Nie wiedziała, dlaczego miała dziwne przeczucie? W tamtym momencie odczuwała tak wiele sprzecznych uczuć. Niewyjaśniona śmierć Ino nie dawała jej spokoju. W dodatku odczuwała na sobie jakieś dziwne spojrzenie, jakby ktoś ją śledził. Chciała odsunąć od siebie tą myśl, więc po prostu ruszyła głową i skierowała się przed siebie. Jej głowe wypełniał odgłos kroków, które stawiała swoimi obcasami.

Zadzwoniła domofonem pod wskazany numer, a gdy odezwała się pani domu, weszła do środka. Skierowała się na schody i schodek po schodku wyszła na trzecie piętro. Potrzebowała teraz wysiłku, bardziej niż windy.

— Sakura? — Hinata otworzyła jej drzwi, które od razu przekroczyła.

— Witaj Hina — przytuliła przyjaciółkę.

— Coś się stało? Nigdy nie przychodzisz niezapowiedzianie.

Hatake nie wytrzymała. Z jej oczu zaczęła wydobywać się coraz to większa ilość łez, a z gardła szloch.

— Kochanie, co się dzieje? — ciepła dłoń Hinaty głaskała różowe pasma.

— Ino, Ino — zaczęła drżącym głosem. Chciała się uspokoić, ale kolejny raz z jej gardła wydobył się szloch. — Ino…

— Może zaparzę herbaty? Wiśniowej, taką jaką lubisz?

Sakura odsunęła się od przyjaciółki. Następnie delikatnie poruszyła głową na znak akceptacji i pozwoliła, aby Uzumaki wzięła jej dłoń.

— Herbata rozgrzeje cię trochę.

— Dziękuję — wyszeptała ledwo słyszalnie.

Hinata zniknęła za framugą kuchni, a Hatake zdjęła trencz i obuwie. Chwytając torebkę, powolnym krokiem weszła w głąb mieszkania.

— Naruto nie ma? — zapytała, dalej pociągając nosem.

— Powinien zaraz wrócić — odpowiedziała pani domu, kładąc na stole porcelanowy imbryk i dwie, niewielkie czarki. — Poszedł pobiegać. Wiesz, ciągle musi mieć kondycję.

— To zrozumiałe. W końcu odszedł z policji, ale nie porzucił całkowicie swojego zawodu.

— Przez chwile próbował zająć się czymś innym — westchneła Hinata. — Ale znasz go. Od dziecka chciał być funkcjonariuszem. Marzył o tym, aby pomagać innym i łapać tych złych.

— To prawda — Hatake przystawiła czarkę do ust. — Ciągle powtarzał, że zostanie bohaterem, tak jak jego ulubiony superman.

Upiła napoju i poczuła, jak ciepło rozchodzi się po całym ciele. Zdawałoby się, że pierwsza fala rozpaczy starała się ją opuścić. Nie wiedziała tylko, czy jest to spowodowane pewnego rodzaju bezsilnością, czy czułym gestem Hinaty.

— Nie przyszłaś tu jednak by porozmawiać o moim mężu? — wtrąciła Uzumaki, bacznie spoglądając na przyjaciółkę.

Sakura delikatnie zaprzeczyła głową, jakby kolejny raz zbierając się do tego, co powinna była powiedzieć. To była bardzo przykra sprawa, a wręcz bolesna. W końcu cała trójka znała się jeszcze z dzieciństwa. Ino zawsze była tą przebojową i pierwszą wszędzie. Miała powodzenie u mężczyzn i wykorzystywała to, zwłaszcza w liceum. Sakura była tą najbardziej rozsądną, z ambicjami i marzeniami czynienia dobra. Hinata stała gdzieś pośrodku ich. Cicha, spokojna. Zazwyczaj wycofana. Dziewczyna o gołębim sercu, ale także mająca swój rozsądek. Od zawsze zakochana w Uzumakim, wierna i lojalna powierniczka tajemnic.

— Znaleźli Ino w jej posiadłości — wyszeptała, patrząc pustym wzrokiem na stół. — Wykrwawiła się.

Hinata natychmiast sięgnęła dłonią do ust, zakrywając sobie wargi.

— Co ty mówisz?

— Dzisiaj odwiedził mnie Sato — ciągnęła dalej na jednym wdechu. Czuła jak ponownie łzy napełniają jej oczy. — Wygląda jak samobójstwo. Podcięła sobie żyły, zasnęła w wannie. Szablonowy przykład samobójstwa.

Hinata także była z wykształcenia prawnikiem. Razem z Sakura dostały się na Nagoya University i podjęły studia prawnicze. Z tym, że Hinata była zainteresowana bardziej doradztwem prawnym, a nie samym procesem sądowym.

— Ale, że Ino?

— Też nie mogę w to uwierzyć — wyszeptała, ogarniając szloch. — Coś w tej historii mi nie pasuje.

— Co masz na myśli?

— Byłam u niej w ten weekend. Nic nie wskazywało, aby chciała popełnić samobójstwo. Była pełna życia i czerpała z niego radość.

Hinata przytuliła Sakurę, która znów zaczęła płakać. Jej ciało przechodziły spazma szlochu i wstrząsy. Nie potrafiła się uspokoić. Kolejne ataki histerii. Dopiero, gdy usłyszały domofon, starała się uspokoić.

— To pewno Naruto — powiedziała Hinata, wstając z kanapy.

— Późno już — wyszlochała Hatake. — Powinnam już wracać.

Drżącym ciałem wstała z miejsca, gdy zobaczyła w progu Naruto. Przyjaciel od razu popatrzył w jej stronę. Szafirowe oczy przepełniała pewnego rodzaju obawa i troska.

— Sakura? — powiedział i szybko do niej doskoczył. — Co się stało?

Nie pozwolił jej na słowo, tylko przyciągnął ją i objął ramieniem. Poczuła wyjątkowy zapach Uzumakiego i zamknęła oczy. Potrzebowała jego pogody ducha, która niekiedy była zaraźliwa.

— Cała się trzęsiesz — podsumował. — Coś się stało?

Nie potrafiła nic powiedzieć. Żadne ze słów nie wychodziło przez jej gardło, a jedynie kolejny szloch.

— Ino nie żyje — wtrąciła ponuro Hinata.

Naruto otworzył szeroko usta, a następnie mocniej przytulił Sakurę. Doskonale wiedział, jak bardzo były z sobą zżyte.

— Sato podejrzewa samobójstwo — ciągnęła dalej Hinata, której także zaczął łamać się głos.

— Sai prowadzi śledztwo? — zapytał Uzumaki. 

Hatake skinęła głową, na potwierdzenie słów przyjaciela. Nie potrafiła nic więcej zrobić, więc oddała się przyjacielowi. Naruto otoczył ją ramieniem i pozwolił, aby po prostu się wypłakała. Nastepnie zaproponował, że odwiezie ją do domu, poniewaz w takim stanie nie powinna była siadać za kierownice. Miał racje i Sakura dobrze o tym wiedziała. Zgodziła się delikatnym i skąpym skinieniem głowy.



Zdziwiła się przekraczając próg domu. Po mieszkaniu roznosiło się delikatne oświetlenie, wydobywające się z niewielkich lampek. Ujrzała Kakashiego w przedpokoju, gdy po prostu pojawił się.

— Kakashi? — zapytała słabym głosem.

— Słyszałem o Ino — powiedział spokojnie, natychmiast biorąc w ramiona żonę. — Kochanie, tak mi przykro.

Sakura nie wiedziała, co powinna była powiedzieć, ani tym bardziej jak się zachować. Już dawno nie czuła bliskości z mężem, nie mówiąc o czułym dotyku. Jego zapach, mocny i orzeźwiający, wdzierał się w nozdrza. Silne ramiona otoczyły ją, dając swego rodzaju poczucie komfortu i bezpieczeństwa.

Kolejny raz zaczęła szlochać. Nie przejmowała się tym, że na męskiej koszuli pozostawi ślady czarnego tuszu. Potrzebowała tego dotyku bardziej niż przypuszczała i skłamałaby mówiąc, że nie pragnęła więcej.

Kakashi jakby słysząc jej niemą podświadomość, zaczął dłońmi błądzić wzdłuż boku. Delikatnie wkradł się pod koszulę, opuszkiem zahaczając o materiał koronkowego biustonosza. Dostając nieme pozwolenie, pochylił się i ustami zaczął muskać wystający spod kołnierza obojczyk. Gorącym oddechem drażnił wrażliwą skórę szyi.

Z powrotem wrócił do ust, wsuwając język między spuchnięte od płaczu wargi. Sakura już dawno nie czuła tak intensywnych pocałunków męża. Kakashi natychmiast pogłębił pieszczotę, sprawiając, że kobiece serce znów zaczęło bić jak szalone. Całował zachłannie, z namacalnym pragnieniem i tęsknotą. Sakura wsunęła palce między szare włosy, przyciągając go bliżej. Z jego gardła wydobył się krótki jęk, dając jej do zrozumienia, że właściciel pragnie czegoś więcej.

Kakashi pierwszy odzyskał opanowanie, gdy Sakura uderzyła się biodrem o kant komody. Chwytając dłoń ukochanej, niemo nakazał podążyć za sobą. Sakura nie była w stanie uciec, gdy ciemnymi oczami przywłaszczał sobie ją ponownie. I już nie ważne było, kto kogo zdradził i czy prokurator ma kochankę. Dla Sakury najważniejsze było to co tu i teraz.

W sypialni było ciemno, przez co pomieszczenie zyskało na swej eteryczności. Poświata księżyca dała im jedyne źródło światła, promieniem kierującym na małżeńskie łóżko. Kakashi ponownie przyciągnął żonę, łącząc niecierpliwe wargi. Był niecierpliwy i zaborczy. Zupełnie jakby to był ich pierwszy raz. Jakby z utęsknieniem go wyczekiwał i pragnął.

Sakura palcami dobrała się do guzików koszuli, która zaraz opadła na ziemię. Zachwycała się nagim torsem, jego silnymi mięśniami, rozbudowaną klatką piersiową. Po koszuli, postanowiła odpiąć pasek spodni. Bez względu na czas, automatycznie uwolniła z zapięcia klamry i spodnie także dołączyły do koszuli. Kakashi nie czekał na jej pozwolenie. Od razu podniósł sukienkę do góry, a silnymi palcami rozdarł ciemne rajstopy. Zanurzając palca, wiedział, że jest na niego gotowa.

Przez moment żadne się nie odzywało. Napawając się chwilą błogości, w której znowu są razem. Nie jako małżeństwo, a jeden organizm.

A następnie Kakashi mocnym ruchem wbił się w żonę. Bez zbędnych słów i gestów. Bez szaleńczych krzyków, bez żadnego ale. Są tylko oni. Mąż i żona.




Od K: Mogę podsumować, że cały tydzień jest jak ten rozdział. Ciężki, irytujący i pełen sprzecznych emocji. Mam nadzieję, że choć u Was jest lepiej. Jedynym pozytywnym dla mnie aspektem jest to, że w Krakowie jest biało i magicznie. Nic tylko siedzieć z kubkiem kakao (albo grzanym winem) i oglądać Władcę Pierścieni na tvn. ^.^

2 komentarze:

  1. uhu, no to dowaliłaś!
    totalnie nie spodziewałam się śmierci Ino
    teraz jestem meeega ciekawa dokąd to wszystko prowadzi
    nie mogę się doczekać wyjaśnień!

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, o matko, o matko...!
    Co tu się, do jasnej cholery, wydarzyło?! Śmierć Ino!
    Totalnie zajebiście wprowadziłaś w to opowiadanie kryminał! Mam trzy ścieżki swoich podejrzeń i po prostu... Aż nie mogę w to uwierzyć! Masz zacząć pracować nad swoim autorskim erotycznym kryminałem, bo robisz to cholernie świetnie!
    Czuję, że jestem tak podekscytowana tym opowiadaniem, a przede mną jeszcze tylko parę rozdziałów... No muszę iść czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥