środa, 17 stycznia 2024

Rozdział 21

 
Zazdrość


Nie wiedział, czy dobrze postępuje? Jednak w tamtym momencie musiał porozmawiać z Kakashim. Choć obawiał się tej rozmowy, to Uzumaki miał świadomość, że ponowne zagłębienie się w sprawę śmierci Uchiha, może być zgubne nie tylko dla nich, ale i przede wszystkim Sakury.

Naruto zaparkował swojego pick-up’a pod apartamentowcem. Rozejrzał się po okolicy. To miejsce pasowało do Kakashiego. Surowe, minimalistyczne, snobistyczne zupełnie jak przewodniczący Sądu Najwyższego.

Nietrudno było odnaleźć jego obecne miejsce zamieszkania. Naruto nawet się nie musiał starać, doskonale wiedział, gdzie znajdzie Hatake. Nie przepadał za prokuratorem, ale nie zawsze tak było.

Wszystko do momentu tamtego dnia.

Westchnął. Później wsadził dłonie w kieszenie i skierował się do odpowiedniej klatki. Wszedł dzięki wyjściu z niej sąsiada. Potem podążył do windy i wyjechał na odpowiednie piętro.

Przez cały czas zastanawiał się, jak długą drogę przeszedł od tamtego dnia? Spoglądał w lustro. Szafirowe tęczówki już nie świeciły dawnym blaskiem, jedynie blond czupryna pozostała niezmienna.

Wielokrotnie rozmyślał o tej sprawie i w najbardziej nieoczekiwanym momencie nachodziły go wątpliwości. Widział wiele niejasności i niektóre z faktów mogły być wątpliwe. Jednak ostatnim głosem był Kakashi. To on odpowiadał za proces i skazanie Itachiego Uchiha.

Przystanął przed drzwiami. Numer pięćdziesiąt trzy błyszczał złotym grawerem. Naruto wiedział, że mieszkanie należy do sekretarki prokuratora. Wziął głęboki wdech i przysunął dłoń do drzwi. Zapukał.

Z początku nie słyszał, żadnego odgłosu zwrotnego. Jakby nikogo nie zastał. Po chwili jednak drzwi się rozsunęły i ujrzał poważną twarz Hatake.

— Naruto?

— Mogę? — odpowiedział Uzumaki, głosem pozbawionym emocji.

— Coś się stało?

— Musimy porozmawiać.

Kakashi pokiwał głową i zaprosił detektywa do środka. Byli w tamtym momencie sami, ponieważ Rin wyjechała do Tokio. Prokurator miał do niej jutro dołączyć.

— Nie widziałem cię od pogrzebu Ino — powiedział Hatake i postawił przed znajomym butelkę sake.

— Praca — wzruszył ramionami w odpowiedzi Naruto. — Sam wiesz, jak to jest. Codziennie na świecie znika jakiś człowiek.

Naruto obserwował twarz prokuratora. Nie wyrażała nic. Była spokojna, opanowana. Idealnie nauczona przez lata praktyki.

— Nie przyszedłeś tu, aby rozmawiać o pracy?

Uzumaki pokiwał głową. Nie miał zamiaru owijać w bawełnę i cackać się z Kakashim. Oboje byli dorośli i należeli do tych silnych samców alfa.

— Jak mogłeś zdradzić Sakurę? — wtrącił bezogródek.

Popatrzył na mimikę prokuratora. Policzek mu drgnął, a potem jednym haustem opróżnił szklankę z alkoholem.

— Jeśli chcesz rozmawiać o moim małżeństwie, to możesz już iść.

— Skrzywdziłeś ją.

— Uważasz, że będę teraz przepraszał? Kajał się przed tobą?

Naruto pokręcił głową, gdy Hatake kolejny raz napełnił i opróżnił naczynie.

— Ostrzegałem ją, by nie podejmowała pochopnie decyzji — ciągnął detektyw. — Że pospieszne małżeństwo to zguba.

— Jak śmiesz?

— Kiedy się dowiedziałem o waszym sekrecie — ciągnął dalej Naruto, który wstał od stolika. — Powiedziałem, że cię znajdę, gdy tylko ją zranisz.

— Chcesz mnie teraz zabić?

Pomieszczenie przeszedł cyniczny chichot Kakashiego. Przewodniczący Sądu Najwyższego uniósł brew, a potem ponownie napił się sake.

— Wiesz, komu grozisz? — wtrącił.

— Nie ważne kim jesteś — odparł surowo Naruto. — Pamiętaj, że na każdego przyjdzie miejsce i czas. Twoje grzechy w końcu wyjdą na światło dzienne.

— Grozisz mi?

— Skrzywdziłeś ważną dla mnie osobę — Naruto wziął swoją szklankę. A potem z impetem postawił przed Kakashim. — Nie odpuszczę ci, Hatake.

Detektyw odwrócił się i skierował do drzwi. Nie miał ochoty słuchać, co prokurator ma do powiedzenia.

— Teraz zgrywasz cnotliwego? — usłyszał głos za sobą.

Uzumaki pociągnął za klamkę i otworzył drzwi.

— Dobrze wiem, że ty też posuwałeś Ino! — krzyknął za nim prokurator. — Nie jesteś święty, Uzumaki!

A potem detektyw trzasnął drzwiami i skierował do wyjścia.



Obudziły ją promienie, wdzierające się przez kotarę. Sakura rozejrzała się dookoła i zorientowała się, że nie znajduje się we własnej sypialni. Podniosła się do siadu i poczuła chłód na ramionach. Przez chwilę starała się skupić, gdzie tak naprawdę jest.

Popatrzyła przed siebie. Zauważyła niewielki stolik i wieszaki. A potem przypomniała sobie, że wieczorem widziała się z Sasuke.

Ponownie spoczęła na poduszce, a potem się odwróciła. Miejsce, które powinien zajmować student, było już zimne. Hatake zrozumiała, że powinna się zbierać do mieszkania.

Na stoliku przygotowane było śniadanie. Uśmiechnęła się pogodnie, ponieważ zrozumiała, że Sasuke zatroszczył się o nią. Dostrzegła także niewielką kartkę.


Musiałem wyjść, lecz wrócę niebawem. Mam nadzieję, że choć trochę odpoczęłaś i zregenerowałaś siły. Smacznego.

S.


Uśmiechnęła się pod nosem, a potem odłożyła kartkę na miejsce. Kiedy miała wstawać, usłyszała dźwięk zamka i ujrzała studenta. Sasuke pojawił się, ubrany w dres. Jego ciemne włosy były mokre, a z uszu wyciągnął białe słuchawki od telefonu.

— Obudziłaś się? — przerwał ciszę, posyłając jej swój firmowy uśmiech.

Sakura nie musiała odpowiadać. To było pytanie retoryczne. Pokiwała głową, zakładając różowy kosmyk za ucho. Student podszedł bliżej, przystając przed łóżkiem.

— Muszę się zbierać.

Choć nie miała niczego w planach, wiedziała, że dłuższy pobyt u Sasuke nie będzie dobrym posunięciem. Wciąż nie poukładała sobie życia, a rozwód był tylko początkiem. Nie mogła siedzieć bezczynnie, patrząc na Sasuke, który wyjątkowo utrudniał jej podjęcie właściwej decyzji.

— Może jednak zostaniesz?

Jego ton był niewątpliwie kuszący i przepełniony jakąś nadzieją. Poczuła na sobie jego dłoń, która gładziła wierzch jej ramienia. Sasuke spojrzał w szmaragdowe oczy, a potem malinowe wargi.

Hatake poczuła, jak student pochyla się i muska jej usta. Delikatnie i czule. Powoli oddawała pocałunki. Z pewnym rodzajem uczucia, które wydawało się czymś nowym w tej relacji.

W pewnym momencie Sasuke przerwał pocałunki i wstał z łóżka. Sakura starała się unormować oddech, a potem ponownie poprawiła niesforne kosmyki. Oblizała wargę, spuchniętą od wcześniejszych pocałunków.

— Muszę wziąć prysznic — przez pomieszczenie przeszedł jego głos. — Bieganie pozwala oczyścić myśli.

Pokiwała głową. Nie raz próbowała się wyciszyć i zawsze zakładała buty i wychodziła biegać.

— Powinnaś coś zjeść — wskazał dłonią na tacę. — Za chwilę wrócę.

Jak powiedział, tak zrobił. Hatake obserwowała studenta znikającego za ścianą, a po chwili usłyszała szum odkręconej wody. 

Podniosła się ponownie, opuszczając stopy na podłogę. Powolnie stawiała kroki, aż weszła do łazienki. Zaparowane pomieszczenie było dość duszne. Jednak ściągnęła z siebie koszulkę, którą miała założoną i drżącą ręką sunęła po szerokich plecach. Kreśliła na nich okręgi, całując delikatnie łopatki.

Sasuke odwrócił się przodem, patrząc w szmaragdowe oczy. W jego spojrzeniu, silnym i władczym, ujrzała ponownie mrok.

— Jesteś taka piękna — wyszeptał, wkładając dłoń w mokre już różowe włosy.

Ponownie pocałował wargi, łącząc je w namiętnym tańcu. Jego silne dłonie chwyciły Sakurę pod udami, pozwalając, aby usiadła na niewielkiej ściennej półce.

— Złożyłam papiery rozwodowe — wyszeptała, kiedy ustami doprowadzał jej pierś do nicości. — To tylko kwestia czasu, by Kakashi dał mi spokój.

Sasuke mocniej zacisnął zęby na sterczącym sutku. Uwielbiał się nim bawić, sprawiając przyjemność kobiecie, która tak bardzo go fascynowała.

— Czyli będziesz tylko moja — powiedział gardłowo.

Sakura odchyliła głowę, dając mu większy dostęp do siebie.

Nie musiała odpowiadać. Ponieważ Sasuke znał odpowiedź.

Przecież od dawna należała tylko do niego.






Od K: Ostatnie miesiące nie są dla mnie łaskawe, a początek tego roku wręcz już wyczerpujący. Mam nadzieję, że chociaż u Was jest lepiej.