sobota, 13 maja 2023

Rozdział 11


Romans 


Podróż do domu była dla niej ciężka i trudna. Choć chciała trzymać się z dala, nie potrafiła się przeciwstawić mężczyźnie. Sasuke był niczym narkotyk, uzależniający. Ironia losu, że tak bardzo chciała go nienawidzić, a z każdym pchnięciem bioder, zatracała się coraz bardziej.

Na czerwonym świetle, przystanęła i poczuła jak po jej policzku spłynęła łza. Jedna, samotna. Wytarła niedbale ręką, a później włączyła wybieranie w telefonie.

— Jesteś w domu? — zapytała, gdy Hinata odebrała po trzecim sygnale.

Coś się stało?

— Potrzebuję z kimś porozmawiać.

Naruto nie ma, więc będziemy mieć chwile spokoju.

— Będę na miejscu za moment.

Skończyła rozmowę i wyłączyła zdalnie telefon. Starała wziąć się w garść i opamiętać. Próbowała uspokoić nerwy, wzięła trzy głębokie wdechy nim wysiadła pod blokiem państwa Uzumakich. Popatrzyła jeszcze w lusterko, dłonią delikatnie wytarła rozmazany tusz pod okiem.

Wysiadła z samochodu i weszła do klatki. Ponownie skorzystała ze schodów, mając na uwadze, że wysiłek dobrze jej zrobi. Hinata czekała już w progu drzwi, a widząc w jakim stanie jest Sakura, szybko chwyciła przegub jej nadgarstka i pociągnęła do środka.

— Wyglądasz tragicznie — rzekła, puszczając rękę przyjaciółki.

— Dzięki — odpowiedziała Sakura, stawiając aktówkę na krześle.

Hinata wzięła czajnik i napełniła go wodą z kranu. Następnie nastawiła i wyciągnęła dwa kubki. Po chwili Hatake poczuła znajomy zapach wiśniowej herbaty i uśmiechnęła się słabo do przyjaciółki.

— Taka jaką lubisz.

Mecenas pokiwała głową i wzięła do dłoni kubek z parującym napojem. Do nosa wbijał się intensywny zapach wiśniowego wywaru.

— Naruto nie będzie do późnych godzin — rzekła Hinata. — Chyba dostał jakieś poważne zlecenie.

Sakura nie zareagowała. W końcu nie chciała zdradzić Hinacie, że tak naprawdę jej mąż usiłuje odnaleźć odpowiedź na nurtujące przyjaciółki pytanie co się tak właściwie stało? Przez moment Hatake poczuła się źle ze świadomością, że Uzumaki tak ciężko pracuje i zamiast spędzać czas z żoną, poszukuje dowodów i poszlak.

— Co tak właściwie się dzieje?

Hinata usiadła naprzeciwko Sakury, kładąc swój fioletowy kubek na stół. Sakura nie wiedziała od czego zacząć, a raczej ciężko było jej o tym powiedzieć. Bo z resztą co powinna? Kakashi ma romans. Ona najwidoczniej też. Sakura zawsze uważała, że miłość to coś wyjątkowego i gdy się kogoś kocha, to nie ma opcji, aby zdradzić ukochaną osobę. Jednak jak to w życiu bywa, kiedy jesteśmy czegoś aż nadto pewni, dostajemy pstryczka w nos.

— Nie wiem w sumie od czego powinnam zacząć — westchnęła, biorąc do ręki łyżeczkę.

 — Może od samego początku?

Sakura zanurzyła łyżeczkę i podniosła torebkę od herbaty. Następnie odłożyła ją na specjalnie przygotowany spodeczek. Wiśniowy aromat ponownie przywłaszczył sobie kuchenną przestrzeń i przedzierał do nosa. Hatake zamknęła oczy.

 —W dzień przed moim wyjazdem do Ino  — zaczęła drżącym głosem. — Znalazłam w naszej sypialni koronkowy szlafrok.

— Czy?

— Nie należał do mnie — westchnęła ciężko.

— Kochanie — Hinata wstała z miejsca i przytuliła Sakurę.

— Kakashi ma chyba romans…

Uzumaki tuliła do piersi przyjaciółkę, dłonią gładząc różowe kosmyki.

— W moim życiu wiele się zmieniło — ciągnęła dalej mecenas. — Ino ciągle nalegała, abym w końcu do niej przyjechała. Powtarzała, że Kakashi mnie ogranicza, a przy nim straciłam cały swój blask.

— Nie da się ukryć — wtrąciła Hinata. — Odeszłaś z kancelarii, przestałaś brać sprawy. Wiem, że to brzmi dziwnie, zwłaszcza, że też odkąd wyszłam za Naruto, zajęłam się domem…

— No właśnie.

— Jednak ty Sakura zawsze byłaś niezależna — Hinata chwyciła dłoń przyjaciółki.  — Brałaś najgorsze sprawy, powodując, że pokrzywdzone osoby zaznały sprawiedliwości. Byłaś najlepsza na roku…

— Dobrze wiesz, że ludzie mówiliby, że i tak osiągnęłam wszystko przez to, że mój mąż jest przewodniczącym sądu najwyższego.

— Ludzie to idioci — zauważyła Uzumaki. — Zawsze znajdą jakieś prostsze wytłumaczenie na swoje niepowodzenia.

— Ale to wszystko może dużo komplikować.

— Skomplikowane to by było, gdybyś broniła osobę, którą Kakashi oskarża.

Sakura pokiwała głową, upijając kolejny łyk herbaty.

— Powróciłam na uczelnie — wtrąciła, jakby się usprawiedliwiając.

— I bardzo dobrze zrobiłaś! Z tego co wiem, bardzo cię chwalą.

— Skąd możesz to wiedzieć?

Hinata uśmiechnęła się szeroko. Następnie uniosła brew do góry i przytknęła palcem do piersi przyjaciółki.

— Nie tylko ty masz znajomości! — zaśmiała się.

No tak, przecież Hinata też przez krótki moment pracowała w zawodzie.

— Profesor Sarutobi zawszę cię chwalił — rzekła po chwili. — Słyszałam, że na twoje zajęcia praktycznie od razu był komplet zapisanych studentów. Wszyscy na uczelni opowiadają, że ciekawie prowadzisz tematy i…

— I? — Sakura przygryzła wargę. Coś w zachowaniu Hinaty nie wróżyło nic dobrego. Uzumaki najwidoczniej zastanawiała się, czy nie powiedziała za dużo.

— Wiele osób mówi, że masz dobrego studenta w grupie. Praktycznie oboje prowadzicie te zajęcia.

Hatake poczuła jak na policzki wkrada jej rumieniec. Natychmiast zrobiło jej się gorąco, a myśl, że wszyscy widzieli napięcie między nią, a Sasuke, powodował, że nie wiedziała co powiedzieć. Czuła jedną wielką konsternację.

— Sasuke udziela się w naszej debacie. Dobrze wiesz, że najlepiej ze studentami omówić problem na podstawie debaty.

— Podobno jest bardzo przystojny…

— Hinata! — pisnęła Sakura. — Przypominam ci, że masz męża!

— Daj spokój — zaśmiała się Uzumaki. — Co złego w tym, że masz mądrego i przystojnego studenta?

— Zaczynasz brzmieć jak Ino.

Sakura nie chciała przyznać przyjaciółce racji. Nie chciała także dłużej ciągnąć tematu Sasuke. Zwłaszcza, kiedy usłyszała dochodzące z korytarza odgłosy. To Naruto w końcu wrócił do domu.

 — Sakura?

Hatake popatrzyła na przyjaciela, który po chwili zmaterializował się obok w kuchni. Uzumaki pocałował żonę i przytulił przyjaciółkę. Miał na sobie spocone dresy i najwidoczniej skończył biegać.

— Dalej trzymasz kondycję — zauważyła mecenas.

— W tym zawodzie trzeba.

Sakura chwilę jeszcze pozostała u przyjaciół, po czym żegnając się obiecała, że wróci najkrótszą drogą do domu. Jednak nie miała ochoty na pobyt w samotnych, czterech ścianach. Wsiadając do samochodu, zapięła pas, odpaliła pojazd i skierowała się w nieznanym kierunku. Mogło się to wydawać dziwne, ale coś w jej głowie, może intuicja, skierowała ją w stronę miasta. Było już późno i całe życie towarzyskie miasta zaczęło rozkwitać. Kawiarenki błyszczały w pomarańczowym świetle bijącym od lampionów, a restauracyjne ogródki zapełnione były mieszkańcami. Nagoja była specyficznym miastem, lecz posiadała tak wiele w sobie uroku, że Sakura nie potrafiła żyć w innym mieście.

Kakashi wielokrotnie przekonywał żonę, że powinni przeprowadzić się do stolicy. Tokio co prawda kusiło swoimi atrakcjami, przepychem i w pewnym sensie wygodnictwem, lecz Sakura kategorycznie odmówiła. Prokurator niezbyt kupował jej wytłumaczenie, aczkolwiek fakt podjętej na uczelni pracy, zaważył na pozostaniu w tej mieścinie.

Zaparkowała samochód i postanowiła przejść się. Ponownie ustaliła, że powrót do domu nie jest tym czego w tej chwili potrzebuje do szczęścia. Nie potrafiłaby spojrzeć ponownie na Kakashiego. Zwłaszcza po ostatniej kłótni po której mąż nie odzywał się, gdy wróciła do sypialni Sakura wiedziała, że udaje śpiącego, lecz zdradzały go nienaturalne i sztywne ruchy. A przecież Kakashi zawsze uwielbiał spać w pozycji embrionalnej. Tym razem leżał tyłem do niej, na prawym boku, z wyprostowanymi nogami. Udawał pogrążonego w śnie. Dzisiejszego ranka także nie uraczył ją jakimkolwiek słowem, nie mówiąc o geście. Kiedy Sakura wstała, zauważyła przez okno jak wyjeżdża z posesji.

Szła chodnikiem mijając kolejnych ludzi. Jesień była już w pełni w rozkwicie, a niebo co chwilę przysłaniały ciemne, deszczowe chmury. Okryła się szczelniej skórzana ramoneską, zasłaniając przed wiatrem, który dość nachalnie obracał różowe kosmyki w ruch. kroczyła przed siebie z nadzieją na znalezienie odpowiedzi, które zaprzątały jej głowę. Chciała się uspokoić, nabrać dystansu i… No właśnie?

Mówi się, że ciało migdałowate jest ośrodkiem mózgowym, które odpowiada za kształtowanie pamięci emocjonalnej. Powoduje, że wydarzenia związane z negatywnymi emocjami pozostają na długo w naszej pamięci. Sakura czuła, że jej nie działa dokładnie tak jak powinno, przyczyniając się do rychłej zguby swojej właścicielki.

Powinna być ostrożna i nie zbliżać się do Sasuke. Od początku wytyczyła granicę, która nijak miała się do rzeczywistości. W końcu intymne chwile, które wydarzyły się w Osace, nie były, jak zakładała, jednorazowym wybrykiem. Co z resztą dzisiaj udowodniła.

Kroczyła przed siebie, oddychając ciężko. Zamykała oczy, przygryzała wargę. Mijała restauracyjne ogródki, innych mieszkańców miasta i kolejne uliczki. Czuła na twarzy rześki powiew wiatru. Do nozdrzy wbijał się charakterystyczny zapach powietrza przed ulewą.

W końcu otworzyła oczy.

To co ujrzała powinno być niespodziewane, tak bardzo irracjonalne i nieoczywiste, a jej reakcja była dość bierna. Po drugiej stronie ulicy widziała restaurację. W środku zastała nikogo innego jak Kakashiego. W dodatku ze swoją asystentką.

Nie byłoby w tym obrazie nic dziwnego, gdyby nie postawa Rin. Kobieta sięgała po luźny krawat mężczyzny, a potem wprost pocałowała usta prokuratora. Pomimo świadomości, Kakashi oddał pocałunek, a nawet jego ręka zsunęła się po plecach aż do kobiecych pośladków.

Sakura wciąż stała. Oniemiała i skłamałaby mówiąc, że się nie przejęła. Właśnie dostała odpowiedź na swoje domysły. Na wszystkie pytania, które kłębiły się pod różową czupryną.

Wycofała się, zrobiła krok do tyłu, a później odwróciła się i tak po prostu odeszła. Czuła napływające do oczu łzy. Bo choć podejrzewała męża o romans, nie chciała w niego wierzyć. W romans, nie w Kakashiego.

Przez kilka lat małżeństwa nauczyła się, że nie można wyciągać pochopnych wniosków, a partner chce naszego dobra. Prychnęła na samą myśl.

To ma być to dobro?

Samochód pozostawiła na miejscu parkingowym. Nie była w stanie prowadzić. Nie potrafiła teraz trzeźwo myśleć. Nie chciała spowodować wypadku, w którym oprócz niej mógłby ktoś zginąć.



Kakashi nie wrócił na noc, nawet nie uraczył ją wiadomością. Sakura i tak nie chciała patrzeć na telefon. Na tapecie wciąż miała ich szczęśliwe zdjęcie, a spoglądanie na ekran tylko sprawiał jej ból.

Chciała wyć, bo choć dostała konkretną odpowiedź na swoje pytania, wolałaby nigdy tej prawdy nie poznać. A raczej nie doświadczyć.

Nie przespała nocy. Rano stojąc przed lustrem zauważyła, że wygląda okropnie. Z resztą nie było się czemu dziwić. Okolice oczu miała opuchnięte, szmaragdowe oczy zmieszały się z czerwienią. Z nosa ciągle kapały jej krople kataru, pomimo tego, że ciągle wycierała go chusteczką. Różowe włosy sterczały na wszystkie strony, naelektryzowane i niesforne.

Chciała odwołać zajęcia. Wziąć nieobecność na żądanie, urlop, wolne. Jednak patrząc na puste ściany domu, pomyślała, że postąpiłaby dość lekkomyślnie. W dodatku nie wytrzymałaby zbyt długo. Wszystko tutaj przypominało jej męża.

Postanowiła się wziąć w garść i pojechać na uczelnie.

Wzięła gorący prysznic, zmieszany z kilkoma dość mroźnymi strumieniami. To one miały za zadanie obudzić ją i postawić do normalności. Lecz jak tego dokonać, gdy wszystko wali się niczym domek z kart?

Sasuke miał rację. Kakashi zdradzał Sakurę. Robił to od dawna. Choć Sakura przeczuwała najgorsze, a jak widać kobieca intuicja jej nie zawodzi, wmawiała sobie, że przecież sędzia ją kocha. Beznadziejnie wierzyła w instytucję małżeństwa, pełną jej definicję i uczucia, które ich połączyły.

— Głupia — mruknęła do lustra, wcierając krem w policzki.

Szybko zrobiła makijaż, nie był on zbyt mocny, lecz musiała popracować korektorem, aby pozbyć się wszelkich oznak załamania. Wprasowała puder zakrywający sińce, a na końcu ułożyła niesforne, różowe kosmyki. Starała się powrócić do żywych, choć tak naprawdę jest stan zdrowia był co najmniej wskazujący. Przede wszystkim pod względem psychicznym. Kakashi ją zdradzał, fizycznie i mentalnie. Ona także go zdradziła, więc wmawiała sobie, że nie powinna była go obwiniać. Jednak to co zauważyła, zwłaszcza, że mąż wiedział w jakim stanie się znajdowała,  powodował jej obrzydzenie. Nawet patrząc na obrączkę, która leżała spokojnie na stoliku nocnym, krzywiła się, automatycznie czując jak ogarnia ją złość. Całą noc zastanawiała się, co tak naprawdę zaszło między Kakashim i Rin? Choć widziała ich razem, w dodatku w bardzo dwuznacznej sytuacji, która była wystarczająca, aby zarzucić mężowi zdradę, to myślała, czy jej małżeństwo nie zakończyło się wcześniej.

Małżeństwo jest przereklamowane i nudne — trudno było się z Ino nie zgodzić, szczególnie w tej sytuacji. Sakura wciąż jednak starała się usilnie wierzyć, że ślub i wspólne życie to coś więcej niż stan cywilny. Pomimo cierpienia jakie widziała w pracy, bo przecież głównie prowadziła sprawy pokrzywdzonych kobiet, a większość z nich stanowiły mężatki, to wmawiała sobie, że przecież Kakashi jest inny. Wierzyła w ich uczucie i to, że obojgu na tym zależy.

Na uczelnie pojechała taksówką, w końcu wciąż nie odebrała z miasta swojego samochodu. Miała zamiar to zrobić przy okienku pomiędzy wykładami. Dzisiejszego dnia było to możliwe i nawet zajęłoby jej nie więcej niż dwadzieścia minut. Poza tym wszystkim nie chciała wracać do domu, w którym skonfrontuje się z Kakashim.

Jednak Sakura była pewna, że im szybciej załatwi tą sprawę, tym mniej wysiłku ją będzie kosztować regeneracja. Jak oderwanie plastra ze skóry. Tylko niestety Kakashi nie był raną zbyt cienką, a raczej grubym wcięciem powstałym w  narządzie zwanym sercem.




Od K: Bardzo dziękuję Wam za tak ciepłe słowa pod ostatnim rozdziałem. To prawda, zachowanie Sasuke jest irracjonalne, lecz będzie miał swoje powody, o których dowiecie się w następnych rozdziałach. Mam nadzieje, że ze mną pozostaniecie ♥

1 komentarz:

  1. To zdjęcie byłoby by idealnym wstępem do oskarżenia o wszystko Kakashi'ego... Jeju, jaki ja mam mętlik w głowie... Jeszcze ten jego romans! Jest we mnie tyle emocji... Nie mogę się doczekać na kolejne rozdziały... A dopiero co ten wstawiłaś... Wrr.. Potrzebuję więcej takich tekstów, zdecydowanie XD

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥