sobota, 20 maja 2023

Rozdział 12


Kłamstwa
 

Powrót do domu był dla niej bolesny i oparty na beznadziejnym przekonaniu, że wszystko w co wierzyła, okazało się jedną wielką iluzją. Ból, który odczuwała, z każdym krokiem się potęgował. Otwierając drzwi mieszkania myślała, że serce wyskoczy jej z klatki piersiowej, a oczekując Kakashiego, czuła jakby przebita mieczem z tych wszystkich legend opowiadanym dzieciom na dobranoc.

Kakashi wrócił do do domu około dwudziestej. Łaskawie, jak to później powiedziała Sakura. Zdjął buty w sieni, marynarkę odwiesił do szafy. Powolnymi krokami, nieco ospale skierował się w stronę salonu, a w dłoni trzymał skórzaną aktówkę, która od lat mu towarzyszyła. Była ona prezentem od ojca. Sakumo Hatake również był sędzią. Kakashi odziedziczył jego wolę, nim Hatake zginął w wypadku.

Wszedł do salonu. W całym pomieszczeniu roztaczała się atmosfera chłodu pomieszanego z gorącem. Sakura siedziała przed włączonym odbiornikiem, oglądając wiadomości z dnia dzisiejszego. Nie ruszyła się, ani nie odwróciła w jego stronę. A gdy podszedł bliżej, zauważył na jej policzkach już zaschnięte strugi.

— Płakałaś?  — zaczął spokojnie.

Nie odpowiedziała. Starała się być silna i nie dać ponieść emocjom. Kakashi natomiast zauważył, że żona zaciska piąstkę prawej ręki. Zazwyczaj był to jej akt zdenerwowania.

— Sakura?

Ciągle milczała. Wiedziała, że to jest najlepszy sposób i najbardziej skuteczny. Powodował, że druga osoba jest wprawiona w zakłopotanie, niemo karcona. Nie raz nie dwa słyszała, że obojętność jest bardziej krzywdząca niż krzyk i wrzaski.

— Kochanie?

Na dźwięk tego słowa kobieta spięła się jeszcze bardziej, Mocniej zacisnęła pięść i głośno zaczerpnęła powietrza. Starała się powstrzymać łzy. Nieudolnie. Kolejna z samotnych łez wydobywa się ze szmaragdowych oczu i swoim torem ruszyła w dół. Spazma dreszczy targnęły jej ciałem. Choć nie chciała, nie potrafiła ich już kontrolować. To wszystko było ponad jej siły.

— Nie mów tego słowa — wyszeptała, ledwo słyszalnie.

Na twarzy Kakashiego pojawiła się oznaka konsternacji. Najwidoczniej nie wiedział, co to wszystko oznacza.

— Mam dosyć wszystkich twoich kłamstw — dodała, bardziej odważnie.

Sakura nie patrzyła na niego. Czuła swego rodzaju wstręt. Obraz jej coraz bardziej się zamazywał przez łzy, które gęściej wypływały z jej oczu.

— Jakie kłamstwa?

Sakura myślała, że zaraz wybuchnie. Czy Kakashi do końca będzie zgrywał niewinnego i prawego męża? Będzie wzorem i ucieleśnieniem wszystkich dóbr? Porządnym mężczyzną?

— Możesz powiedzieć o co ci chodzi?

Nie krył zdziwienia. Jego gesty, ton i słowa o tym świadczyły. Udawał przed wszystkim nieświadomego i w tamtym momencie Sakura przyznała się przed samą sobą — dała się nabrać. Przez te wszystkie dni, samotne noce. Ciekawe ile jeszcze chciał ukrywać romans? Ile trwali w takiej sytuacji?

— Zdradzasz mnie z nią cały czas.

Szloch wydobył się z jej gardła. Był niekontrolowany i dość żałosny. Jednak nie przejmowała się tym. Tak naprawdę chciała teraz krzyczeć. Do utraty sił.

— Z kim cię niby zdradzam?

Kakashi był oszołomiony. A jego ton głosu przybrał ciemniejszą barwę. Jakby był drapieżnikiem, polującym sokołem, czekającym aż mysz wydostanie się ze swojej nory. Coś dziwnego i nienormalnego było w jego zachowaniu.

— Myślisz, że nie wiem o tobie i twojej… asystentce?

Na te słowa sędzia spiął się. Jednak jego wyraz twarzy nie zmienił się, a ton głosu pozostał bez zmian.

— Z Rin? — parsknął głośno.

Sakura zacisnęła mocniej pięść. Była cholernie głupia wierząc w jego miłość. W to wszystko o czym marzyli. Co chcieli zbudować i przeżyć.

— Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza…

— Oooo tak! — zironizowała.

— Nie musisz być taka ironiczna — wtrącił Kakashi. — Kocham cię i nie potrafię żyć bez ciebie.

— Przez te kilka dni… Widziałam jak bardzo usychasz.

Ciężko i z bólem podniosła się na nogach. Stała teraz naprzeciwko mężczyzny, który wciąż nosił obrączkę. Który był jej mężem.

— O co ci chodzi?!

Hatake nie wytrzymał. Chciał chwycić jej dłoń, lecz dość szybko się zorientowała i cofnęła ją razem z ciałem.

— Widziałam cię z Rin! — krzyknęła wprost w męską twarz.

— Przecież pracuje dla mnie, często jesteśmy razem,

— Widziałam cię wczoraj! W tej cholernej, jebanej restauracji.

Już nie wstrzymywała się. Nie potrafiła racjonalnie myśleć, a słowa nagromadzone, które wcześniej utknęły w gardle, wydostawały się, jeden za drugim.

Kakashi zamilkł. Na jego twarzy dostrzegła wyraz zaskoczenia i smutku.

— Nie chcę cię widzieć — rzuciła na odchodnym i wyszła z mieszkania.



To wszystko było dla niej ciężkie. Wiedziała, że też nie była święta, a relacja ze studentem zaczęła być romansem. W końcu uprawiali seks już ponad raz, a Sakura nie była w stanie zaprotestować, gdy jego usta zbliżały się do jej ciała.

Przez chwile przeszła ją myśl, że nie powinna oskarżać Kakashiego. Jednak… On doskonale wiedział od dawna, że codziennie Sakura czeka na jego powrót. W tych wszystkich dniach, które spędzali oddzielnie… Ona czekała.

— Głupia! — warknęła wychodząc do sklepu.

W torbie trzymała alkoholową butelkę, a w drugiej dłoni odrzucała połączenia od męża. Kakashi zaczął napawać ją wstrętem. Nie miała ochoty na kolejne, bezsensowne tłumaczenia. Z resztą, co by one pomogły w tej chwili?

W mieszkaniu nie było już męża. Sakura przyjęła to z ulgą, lecz po chwili, widząc puste miejsce w szafie zrozumiała, że Kakashi spakował się i po prostu odszedł. A może tylko na chwilę zniknął z jej życia. Na blacie w kuchni ujrzała kartkę i pośpiesznie napisany list:



Kochana,

To wszystko nie powinno tak się odbywać i wiem, że masz prawo być zła. Rozumiem też doskonale, że nie chcesz ze mną rozmawiać ani odbierać telefonu. Mam romans z Rin, to prawda. Lecz prawdą jest także to, że jesteś moją żoną i kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś moją prawdziwą miłością i wiem, że jest zbyt późno na przeprosiny. Pisząc ten list, wierzę natomiast, że nie jest za późno na naprawę tego, co zniszczyłem przez swoją lekkomyślność.

Odchodzę, aby dać Ci przestrzeń i czas. Proszę nie skreślaj naszych wspólnych lat, w których trwaliśmy przy sobie. Mam nadzieję, że z czasem, który leczy rany, pozwolisz mi znów wrócić do domu, do Ciebie i naszego wspólnego życia. Zawszę będę dla Ciebie i w razie potrzeby znasz mój numer.

Kakashi



Nie potrafiła patrzeć na ten list. Na jego kartce zaczęły pojawiać się ślady, które spadając z kobiecych policzków moczyły papier. Sakura nie potrafiła powstrzymać łez. Wiedziała, że nic nie będzie takie samo. Pociągnęła nosem i ponownie przeczytała list. Czas leczy rany. Nie mogła się nie zgodzić, lecz niektóre rany nie potrafią się zabliźnić. Nawet, gdy człowiek niewątpliwie i usilnie próbuje to zrobić.

Drżącą dłonią chwyciła za papierową torbę. Usłyszała charakterystyczny odgłos, a później wyciągnęła butelkę na wierzch. Bursztynowa ciecz zamknięta w szklanym pojemniku została położona na stole. Tuż obok listu. Szybko odpieczętowała zakrętkę, a później tak po prostu pociągnęła łyk z butelki. Osunęła się wzdłuż chłodnej ściany, oparła głowę i zamknęła oczy. Słuchała ciszy, która była teraz niezbyt kojąca i dość denerwującą.

Nie wiedziała jak długo przebywała na podłodze, ile alkoholu w siebie wlała i jak bardzo była pijana. Dalej kontaktowała, lecz skłamałaby mówiąc, że nie ma problemu ze wstaniem na nogi. Dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał ją z zamyślenia. Popatrzyła na ekran.


Od Nieznajomego:

Nie powinnaś rozpaczać.


Zdziwiła ją wiadomość. Nieznajomy numer zdawał się ją obserwować. Nie miała siły rozglądać się. Nie potrafiła też wstać i podejść do okna. Wzięła telefon i od razu odpisała na wiadomość.


Do Nieznajomego:

Ludzie są naiwni. Wierzą w każde zapewnienie szczęścia.

Choćby nie wiadomo jakie bolesne i fałszywe było.


Od Nieznajomego:

Bo ludzie to idioci.



Sakura miała serdecznie dosyć wszystkiego. Była zmęczona i pijana. Nie potrafiła utrzymać dłużej telefonu w ręce, więc postanowiła się nie pogrążać bardziej i najzwyczajniej w świecie odłożyła aparat. Efekt nie był zbyt powalający, zwłaszcza, że usłyszała jak pękła szybka ekranu.

— Jak już wszystko, to wszystko!

Była zła i sfrustrowana. Schowała głowę w dłonie. Była ona zbyt ciężka, aby piono leżała oparta o ścianę. Nie dość, że jutro będzie miała ogromnego kaca, to opróżniła nie tylko whisky, które zakupiła wcześniej, a także wino i pozostałości sake z pogrzebu Ino.

— Kurwa! — krzyczała.

Całe życie waliło jej się niczym domek z kart, a Yamanaki nie było przy niej. Nie było wtedy i nie będzie teraz. Hatake nie usłyszy jej karcącego głosu nawet pojutrze, gdy przez cały jutrzejszy dzień nie odbierała by telefonu.

Żałośnie kwiliła, gdy zrozumiała, że wszystko co było jej drogie odeszło, pokruszyło się, poddało destrukcji, która niczym huragan przeszedł przez jej życie pozostawiając spustoszenie i dość sporo słonych łez.

Nie wiedziała ile czasu siedziała na podłodze, po kilkunastu minutach ścierpły jej nogi, a w stopach odczuwała charakterystyczne mrowienie. Była zbyt pijana, aby ponownie sięgnąć po telefon. Gdyby matka ją teraz zobaczyła…

Poruszyła niespokojnie głowa, jakby chciała na moment oszczędzić sobie myśli o rodzicielce. Nigdy nie były zbyt blisko, ale także nie aż tak daleko, jak choćby Kakashi.

— I znowu myślisz o tym kutasie! — warknęła w eter.

— Ale ten kutas to twój mąż! — odpowiedziała sama sobie.

Starała się odwrócić myśli. Kiedyś Naruto dał jej dobrą radę:

Jeśli chcesz odwrócić uwagę od nieprzyjemnych momentów po prostu zacznij skupiać się na prostych rzeczach.

Jego słowa w tamtym momencie brzmiały kojąco. Lecz teraz za pewne wyśmiałaby go. W końcu nic w jej życiu nie było proste.



Podniosła powieki. Wciąż leżała na podłodze, w dodatku przez otwarte okno dostawało się rześkie, jesienne powietrze. Najprawdopodobniej padało, ponieważ do nozdrzy dobijał się charakterystyczny zapach mokrego asfaltu. Wciąż było ciemno, a jedyne oświetlenie wpadało przez grube firany powieszone w salonie.

Sakura wstała i chwiejnym krokiem skierowała się do otwartego okna. Czuła gęsią skórkę. Przetarła dłonią niedbale twarz, poprawiła sterczące na wszystkie strony włosy. Przeciągnęła się, ponieważ miała zastane mięśnie i kości. Usłyszała charakterystyczny pstryk i chwyciła za klamkę okna.

Wtedy go dostrzegła. Stał oparty o samochodową maskę. Jego ręce były założone na krzyż, a wzrok onyksowych oczu był skierowany wprost na jej okno.

 — To twoja halucynacja — starała się skarcić.

Jednak nawet uszczypnięcie w łokieć nie sprawiło, że Sasuke rozpłynął się w powietrzu, Stał, patrzył wprost na nią i właśnie… Uśmiechał się.

— Wyglądasz jak psychopata — powiedziała otwierając okno.

— Ty natomiast jak siedem nieszczęść — odpowiedział buńczucznie.

Pokręciła głową, a następnie prychnęła. Dość głośno, aby prześladowca mógł usłyszeć jej reakcję.

— Długo tutaj jesteś? — przerwała ciszę, która przez moment nastała.

— Wystarczająco aby wywnioskować, że jesteś sama.

Sakura przygryzła wargę. Sasuke był dość perfidny i pewny siebie, w dodatku się z tym nie ukrywał. Zachowywał się jak książkowy psychopata. Nawet padający deszcz mu nie przeszkadzał, a jego skórzana kurtka była cała przemoczona. Ciemne, kruczoczarne włosy lepiły do czoła, onyksowe oczy posiadały znów swój mrok.

— W normalnych warunkach bym cię nie zaprosiła — zaczęła, otwierając balkonowe drzwi. — Lecz jestem wrakiem człowieka, boli mnie głowa, zabijam wzrokiem, więc mam nadzieję, że uszanujesz mój stan zdrowia i nie będziesz chciał więcej pić.

Uchiha Sasuke uniósł prawą brew w geście zdziwienia, a następnie otworzył drzwi od strony kierowcy. Gdy Sakura przygryzła wargę, czekając na jego odjazd, zamknął samochód i przeskoczył przez ogrodzenie. Zdziwienie, niezrozumienia i… Zadowolenie pojawiło się, gdy Sasuke stał przed nią, a w ręce trzymał kwiaty.

— Teraz masz już większą tolerancję i mniejszy stopień złości? — zapytał szeptem.

Był dla Sakury taki kuszący, że wręcz poczuła, jak pomiędzy nogami robi jej się wilgotno. Nie odpowiedziała, lecz mocno i stanowczo pociągnęła dłoń mężczyzny. Nie były dla niej ważne teraz kwiaty, śmierć Ino, ani zmartwienia. Liczył się on — Sasuke Uchiha, stojący w progu jej salonu, mokry od jesiennego deszczu, pachnący cytrusami, gumą miętową i mentolowymi papierosami.

Praktycznie rzuciła się na niego. Była tak bardzo spragniona jego dotyku, że wręcz krzyczała, aby ją pieścił. Wsunęła ciepłą dłoń pod koszulkę, czuła twardy zarys mięśni brzucha. Masowała wzdłuż pępka, drapała tors, pociągnęła za sutki.

Uchiha nie dał rady się opierać. Wziął ją w ramiona i odsunął rzeczy ze stołu. Stos papierów rozleciał się w powietrzu, lądując z impetem na panelach. Całował zachłannie malinowe wargi kobiety, jęcząc nieskładne zdania. Dużą dłonią rozszerzył uda, aby natychmiast palcem pogładzić materiał majtek. Cienka koronka pozwoliła na mocniejsze doznania, a gdy ponowił tą czynność, bardziej agresywnie, Sakura wręcz krzyczała z rozkoszy.

— Uwielbiam cię — wyszeptał w jej usta, z błogością i namiętnością.

Zanotowała jak przyciąga ją bliżej. Na łechtaczce dała radę wyczuć jego wzwód, twardy i potężny. Ocierał się o nią, powodując jeszcze większe podniecenie. Uwielbiał się z nią droczyć. Świetnie też znał się na rzeczy, nie mogła zaprzeczyć.

Obserwowała jak rozpina spodnie i bierze do lewej ręki nabrzmiałe, już sterczące przyrodzenie. Przygryzła wargę, chciała go skoszotwać. Pragnęła wziąć go do buzi i smakować całego. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie jak Sasuke posuwa jej buzie. Jęknęła.

Rozerwał koronkę i główką jeździł po nabrzmiałej waginie. Nie pozwolił jej na słowo sprzeciwu, bo brutalnie wpił się w wargi. Dyszał i powodował, że ona odwzajemniła jego zachowanie. Dyszła razem z nim. Jęczał, ona jęczała tak samo. Byli jak jedna maszyna, dobrze naoliwiony element tej samej układanki.

Założył prezerwatywę i pewnym, szalonym ruchem wbił się do środka.

— Kurwa!  —krzyknęła wyginając się w łuk.

Teraz pieścił ustami jej sutki, nabrzmiałe od przyjętych wcześniej uderzeń jego dłoni. Bawił się nimi, ugniatał, szczypał i ciągnął. Pluł na biust, a później łapczywie kąsał każdą pierś osobno.

— Jak ty mnie kurewsko pociągasz — rzekł, mocno ją dociskając.

— Sasuke — jęczała w odpowiedzi.

Ruszała się w jego tempie, które było szalone i niebezpieczne. Pozwoliła studentowi na wszystko. Brał ją w każdym możliwym sposobie, w każdym z pomieszczeń pustego domu. Dawał poczucie spełnienia, był idealnym kochankiem. Mocno rżnął, gdy o to prosiła, delikatnie całował po kolejnym przeszywającym jej ciało orgazmie. To nie był maraton, a wręcz cały turnus chwil i godzin. Pełnych uniesienia. Oprószonych eteryczną melodią i charakterystycznym odgłosem dwóch ciał.

— Kocham cię — powiedział, gdy leżeli przytuleni przy rozpalonym kominku.

Delikatnie gładził jej ramię. Bawił się różowymi kosmykami. Całował z czułością czoło i nos. Kąsał wargi.

— Sasuke posłuchaj... — zaczęła, jednak nie pozwolił jej skończyć.

— Wiem, że masz męża — westchnął ciężko — Jednak to dupek, który na ciebie nie zasługuje. Szanuję cię i chcę twojego dobra. Dlatego mogę być nawet kochankiem, byle być blisko ciebie. Bo cię cholernie potrzebuję w moim świecie, pojebanym na tysiąc sposobów.




Od K: Dodaję rozdział z myślą, że jakoś przebrnęłam przez erotyczną scenę, którą już tak dobrze nie piszę jak kiedyś. Ostatnio mam jakieś dziwne wahania. Jednego dnia napiszę spokojnie cały rozdział na 7 stron, a innego nie chcę nawet otworzyć pliku i mam dosyć. Dziękuję, że tu jesteście i motywujecie do pracy. To dużo dla mnie znaczy ♥

4 komentarze:

  1. Nie mogę w to uwierzyć, że narzekasz na swoją scenę erotyczną... Piszesz je cudownie! Zresztą jak całe opowiadanie... Kolejny rozdział zapowiada się w moich oczach odkryciem czegoś, co do tej pory nieodkryte... :D
    Kakashi chyba będzie się dalej starał o swoją żonę, prawda?
    A Sasuke o swoją kochankę, którą tak wielbi?
    Nie wiem komu bardziej kibicować...

    Dodaj tam jeszcze trzecią osobę, to będę miała jeszcze trudniejszy wybór haha! ♥
    Czekam na trzynasty rozdział z niecierpliwością ♥

    PS: Masz zakaz dożywotniej zmiany tego szablonu, jest tak bardzo cudowny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię ten szablon, więc na razie nic nie zmienię. Wydaje mi się pasować do klimatu tej historii. Ale nic nie obiecuje, bo jeszcze sporo rozdziałów do opublikowania :P

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że ty szybciej piszesz niż ja się zbieram do komentowania xD
    Bardzo podobał mi się ten rozdział. Konfrontacja Sakury z Kakashim była krótka, ale treściwa. Natomiast na uznanie zasługuje absolutnie opis rozpaczy Haruno po całym zajściu. Było to żywe, mało sztampowe (dużo ciekawych porównań, fajnie że skupiasz się na konkretnych odczuciach i reakcjach organizmu, to zawsze na probsie!).
    No i końcówka uh ah. Gorąco. Bardzo mi się podobało. No i wyznanie Sasuke... awww Nadal zachowuje się jak psychopata, ale jestem mega ciekawa jak pociągniesz ten wątek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie miłe słowa dające mi otuchę i motywację, to zapewne by się nic tutaj nie pojawiło. Naprawdę doceniam każdego czytającego, dziękuję za krytykę i wskazówki. Więc nie przejmuj się, każdy ma czasem gorszy moment, w którym niekoniecznie chce mu się przeczytać i skomentować. Jednak dziękuję Ci za wsparcie i to, że tu jesteś ♥

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥