czwartek, 17 listopada 2022

Rozdział 1


Telefon


Tamtego dnia było wyjątkowo pochmurnie. Niebo spowiły wszelkiego rodzaju odcienie szarości, a w powietrzu unosiła się wilgoć. Temperatura zdawała się spadać poniżej dwudziestu stopni. Przemierzający miasto ludzie w pośpiechu wchodzili do budynków, chcąc ukryć się przed nadchodzącym deszczem.

Wypiła kawę, aby rozgrzać i obudzić się z rana. Kakashiego nie było od paru godzin, Sakura nie wiedziała, czy mąż w ogóle był na noc w domu. Lewa strona łóżka była wyjątkowo chłodna, a pościel nienaruszona.

Sakura przywykła, że odkąd Hatake dostał awans wiele czasu spędzał w swoim gabinecie. Praktycznie mijali się w domu. Nie rozmawiali zbyt wiele, a ostatnio praktycznie wcale.

Po chwili usłyszała dźwięk i nacisnęła charakterystyczną czerwoną słuchawkę.

— Spóźnię się na uczelnie — powiedziała, próbując zapiąć guziki świeżo wyprasowanej koszuli.

Przez kilka minut rozmawiała z przyjaciółką, która nieustannie zachęcała Sakurę do odwiedzin.

— Ino, naprawdę chciałabym przyjechać, jednak mam za niedługo inauguracje akademicką, na której dostanę nowych studentów.

— Odkąd porzuciłaś normlaną pracę, stałaś się bardzo… Babcina — odpowiedział głos w słuchawce.

— Kakashi został przewodniczącym sądu najwyższego...

— Jednak nie powinnaś rezygnować z kariery, przez męża!

Sakura Hatake była trzydziestoletnią kobietą o różowych włosach i szmaragdowych, okrągłych oczach. Szczupła, wręcz drobna, uważana była za niezwykle atrakcyjną. Z wykształcenia była panią adwokat, a specjalizowała się w sprawach karnych, dotyczących przemocy i wykorzystania na tle seksualnym kobiet.

W wieku dwudziestu pięciu lat poślubiła Kakashiego Hatake, który wtedy był świetnym prokuratorem. Mimo różnicy dziesięciu lat, Kakashi zaprosił Sakurę na kawę, a później zaczęli regularnie się spotykać. Ostatecznie oświadczył się i Sakura zmieniła nazwisko z Haruno na Hatake.

Przez wzgląd na awans Kakashiego — został on doceniony przez samego cesarza i otrzymał nominację na przewodniczącego sądu najwyższego, postanowiła zawiesić swoją czynna pracę. Parę miesięcy temu dostała propozycję od rektora Uniwersytetu Konoha, aby swoją wiedzę i doświadczenie przekazała studentom. Po namowach ze strony przyjaciół — Naruto i Hinaty Uzumakich, zaakceptowała warunki rektora. Jedyną przeciwniczką tego pomysłu była Ino Yamanaka, która uważała, że Sakura marnuje swój talent.

— Pomyśl, że przekreślasz tym całe swoje dotychczasowe życie!

Sakura wsłuchiwała się w to, co miała do powiedzenia przyjaciółka. Czasami wywracała oczami, innym razem przygryzała wargę. Wiedziała, że musi zdążyć na uniwersytet.

— Dobrze, postaram się nad tym zastanowić — rzuciła niedbale.

— Zawsze tak mówisz, a później zapominasz.

— Obiecuję, że nie zapomnę.

Sakura zakończyła połączenie i schowała telefon do torebki. Na przedpokoju popatrzyła raz jeszcze w lustro i poprawiła włosy, spięte w wysokiego kuca. Dzisiejszego dnia powinna dobrze wyglądać.



Po powrocie do domu, zastała ją cisza. Jak zawsze Kakashiego nie było w domu, a Sakura nawet nie łudziła się na czułe powitanie. Zdawała sobie sprawę, że wraz z awansem, małżonek całkowicie poświęci się pracy.

Ściągnęła buty i pozostawiła je w przedpokoju. Beżowy płaszcz powiesiła na wieszaku, a torebkę odłożyła na komodę. Spojrzała raz jeszcze w lustro — wyglądała zdecydowanie lepiej niż się czuła.

Na rektorskim zebraniu została jej przekazana lista uczniów. Niedbale rzuciła na nią okiem, lecz praktycznie od razu schowała do teczki. Rok akademicki miał się zacząć za tydzień.

W kuchni wyciągnęła makaron i ugotowała go na gazowej kuchence. Na osobnej patelni podsmażyła tofu, dodała łyżkę sosu sojowego i wycisnęła przez praskę czosnek. Zmodyfikowany przepis na penne bolognese nauczyła się na jednym ze studenckim wyjazdów. Uwielbiała włoską kuchnię i gdyby miała gdzieś indziej zamieszkać, z całą pewnością wybrałaby właśnie słoneczną Italię.

Po dwudziestu minutach cieszyła się smakiem potrawy, włączając wiadomości. W telewizji kolejny raz mówili o katastrofach ekologicznych, niepraworządności parlamentu i wypadku autokaru w północnej części wyspy. Sakura westchnęła. Praktycznie codziennie były takie same wiadomości.

Usłyszała dźwięk telefonu i spojrzała na wyświetlacz. Ino. 

— Mówiłam, że potrzebuję czasu — westchnęła, przykładając telefon do ucha.

— Miałaś go wystarczająco. Sakura, mogłabyś na ostatni wolny weekend przyjechać do mnie. Kiedy ostatnio zrobiłaś coś dla siebie?

Hatake przygryzła wargę. Gdyby miała być ze sobą szczera, nie pamiętała. Zawsze było coś ważniejszego. Rodzice, Kakashi, praca, nauka.

Powoli weszła do sypialni, ściągając ubranie. Rozpinając sukienkę, wciąż słuchała jak Yamanaka wygłasza swoje powody, które niewątpliwie mogły przekonać do wyjazdu.

Popatrzyła na szafę, z której wystawał kawałek materiału. Ostrożnie rozsunęła drzwiczki, aby poprawić przytrzaśnięty materiał. Nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Ino, przygryzła wargę.

— Ino — wyszeptała niepewnie. — Pojawię się jutro u ciebie.

— Wreszcie mówisz od rzeczy.

Sakura przełknęła ślinę, starając się nie pokazać, że coś mogło się stać.

— Przyjadę z rana — odpowiedziała Sakura, obracając nieznany materiał w dłoni. — Mam nadzieję, że zrobisz francuskie tosty.

— Dla ciebie zawsze.

Sakura rozłączyła się i odłożyła telefon. Następnie obejrzała materiał, który bynajmniej nie należał do niej, ani tym bardziej do Kakashiego. Po chwili dostała wiadomość.

To pewnie Ino — pomyślała, chowając koronkę do szafy.

Niespiesznie podniosła telefon i zauważyła wiadomość od męża.


Od Kakashiego:

Nie czekaj na mnie z kolacją. Muszę pilnie wyjechać w delegację. 

Nie będzie mnie cały weekend.


Sakura usiadła na łóżku. Momentalnie jej usta zdobił grymas. Wiadomość od Kakashiego może nie była potwierdzeniem tego, czego się spodziewała, lecz kobieca intuicja nigdy jej nie zawiodła. Pragnęła by w tym wypadku było inaczej.

Nie odpisała Kakashiemu. Nie chciała, a nawet nie była w stanie wydusić z siebie słowa. W końcu jej mąż, pan prokurator sądu najwyższego, zdecydował się kolejny raz tak po prostu sms’em wysłać informacje o swojej podróży.

Sakura od razu chwyciła walizkę. Otworzyła ją i niedbale rzucała rzeczy. Bluzka, sukienka, spódnica. Jakaś piżama, koszula nocna, bikini i bielizna.

Gdy spakowała już wszystko, ruszyła w kierunku samochodu. Skoro Kakashi wyjeżdża i cały weekend go nie będzie, nie zrobi to różnicy, jak zawita wcześniej do przyjaciółki. Z resztą nie chciała być znowu sama, w cholernie pustym domu.



Od K: Przepraszam, że rozdział pierwszy jest taki krótki, lecz dwójka będzie zdecydowanie dłuższa. Mam nadzieję, że dobrze przyjmiecie tą historię, bo dość długo się do niej zbierałam. 


2 komentarze:

  1. Rozdział może i krótki ale bardzo mnie zaciekawił. Czytało się mega przyjemnie i płynnie. Od razu wrzucasz nas na głęboką wodę. Domniemanie romansu Kakashiego chociaż jest popularnym zawiązaniem fabuły, mnie kupuje w pełni i nie mogę doczekać się rozwoju historii, spotkania z Ino i ogólnie kolejnego rozdziału.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i prawidłowo się zachowała! Marnuje się – to prawda, ale praca na uniwersytecie może nie być aż tak straszna :D Czekają ją ciekawe badania i pisanie artykułów... Ja bym tam z chęcią zamieniła się z Sakurą miejscem, haha.
    Ach, no i tosty francuskie musiały się pojawić :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥